“Jeśli kiedyś mieliście wątpliwości czy wybrać się na koncert zespołu Cochise to nie lękajcie się i jeźdźcie a gwarantuję, że wrócicie raz jeszcze a muzyka będzie wybrzmiewać w Waszych sercach jeszcze długo po jego zakończeniu.”

Tak podsumowałem występ zespołu Cochise, który widziałem w grudniu 2013 roku. Na kolejny koncert wybierałem się od wielu lat. Zawsze coś mi przeszkadzało. Jednak tym razem wszystkie wydarzenia odeszły na dalszy plan. Tym bardziej, że podczas tego sobotniego wieczoru portal Rock Area obchodził swoje dziesiąte urodziny a z tym właśnie portalem jestem związany od wielu lat. To właśnie tam ukazała się moja pierwsza w życiu relacja, której fragment otwiera ten tekst i też dzięki niemu poznałem moją małżonkę. Dlatego też nie mogło nas tam zabraknąć.

Z perspektywy tych kilku lat mogę spokojnie powiedzieć, że zespół gra jeszcze lepiej i mocniej. Myślę, że to zasługa ostatniego nabytku jakim jest perkusista Adam “Argon” Galewski. Nie dość, że wygląda imponująco za swoim zestawem perkusyjnym za sprawą swych tatuaży to jeszcze łoi aż miło. Paweł Małaszyński jest wcieleniem Jima Morrisona w połączeniu z Sullym Erną. A wszystko to oprószone jest osobistą charyzmą. To pełnoprawny frontman zespołu. Wierzę również, że te ponad 100 osób, które pojawiło się w Leśniczówce nie przyszło zobaczyć Pawła aktora, ale Pawła wokalistę. Zresztą to widać jaki dystans do siebie i całej tej otoczki wokół niego jako aktora ma sam zainteresowany. Dla mnie cichym bohaterem w zespole Cochise jest Wojtek Napora, którego soczyste partie gitarowe powodują, że muzyka przez nich tworzona jest tak bardzo “mięsista”. Te 90 minut to był fantastyczny czas, który minął jak mrugnięcie okiem. Dlatego też jeszcze przed wydaniem piątego krążka mam nadzieję uda się zobaczyć raz jeszcze zespół na żywo. Zapraszam serdecznie na galerię z tego rewelacyjnego koncertu.

Visits: 1312