Po ogromnych emocjach jakie towarzyszyły nam przez ostatni weekend podczas Ostrów Rock Festival 2024 przyszedł czas na kolejne, tym razem dużo bliżej bo w Katowicach. We wtorek do Spodka zawitała amerykańska, pochodząca z Bakersfield formacja Korn. Koncert odbył się w ramach jubileuszu 30-lecia działalności zespołu. Jak wielką estymą zespół jest uznawany w Polsce pokazała wypełniona po brzegi katowicka hala.
Jako pierwsi na scenie zaprezentowali się goście specjalni z zespołu Spiritbox. Wielu zebranych we wtorkowy wieczór czekało również na występ czwórki z Kanady, która musiała odwołać swój występ w lutym w łódzkiej Atlas Arenie. Courtney LaPlante i spółka zagrała 40-minutowy set złożony z dziewięciu utworów wśród, których pojawiły się najbardziej znane kompozycje grupy: „Jaded” czy „The Void”. Ten pierwszy do tego był bardzo ładnie oświetlony z dużą ilością białego światła. Muzyka tej grupy jest mocno inspirowana między innymi Kornem o czym wokalistka wspomniała przed wykonaniem „Rule of Nines”. Publiczność podczas tego utworu zrobiła ogromny młyn, zresztą o niej wspomnę jeszcze w dalszej części relacji. Dźwiękowo było zupełnie przywoicie, choć może Courtney mogłaby być trochę wyżej ustawiona bo ciężko było zrozumieć co śpiewa.
Około 30-minutowa przerwa potrzebna była na przepięcie i uruchomienie ogromnego ekranu, który pozostał na wysokości sceny na początek koncertu. Pojawił się na nim ogromny napis Korn i później już rozpoczęła się regularna zabawa w Spodku. Siedząc na trybunach miałem bardzo dobry widok na publiczność na płycie i był on bardzo pokrzepiający bo też tak świetnie reagującej i śpiewającej z Jonathanem Davisem publiki dawno nie widziałem. Kilka razy pojawił się moshpit, las klaszczących rąk podczas „Got The Life” czy chóralnie dwukrotnie wykrzyczane „Fuck Yeah” przed „Y’all Want a Single”. Przed wykonaniem tego utworu wokalista podziękował polskiej publiczności za to, że zawsze można na nią liczyć bo pojawiają się przy każdej ich wizycie bardzo licznie. Jeśli chodzi o setlistę to była bardzo przekrojowa jak przystało na jubileusz. Najwięcej przedstawicieli miała płyta debiutancka („Blind”, „Clown”, „Divine” oraz „Shoots and Ladders”). Ten ostatni został jeszcze okraszony fragmentem z kultowego „One” zespołu Metallica. Były też najbardziej oczekiwane przeze mnie „Falling Away From Me”, „Coming Undone” (z wplecionym „We Will Rock You”) oraz „Freak on a Leash”. Pod względem doboru kompozycji było idealne.
I wszystko było fantastycznie jednakże trzeba przyznać, że akustyka podczas tego koncertu pozostawiała wiele do życzenia co niestety znacznie pogorszyło odbiór tego koncertu. Przez większość koncertu było zwyczajnie za głośno i jak się okazuje takie same odczucia były na płycie. I przyznaję, ze tłumaczenia, że to jest koncert metalowy i musisz mieć zatyczki, żeby dobrze słyszeć do mnie nie przemawia bo ja nie przepadam za zatyczkami/słuchawkami i nawet podczas bycia w fosie ich zwyczajnie prawie nigdy nie używam. Wszystko było jedną ścianą dźwięku. Podczas kilku utworów bywało lepiej m.in. podczas wspomnianego wcześniej „Falling Away From Me” czy „Shoots and Ladders”. Po tym mogę stwierdzić, że Jonathan jest w świetnej formie wokalnej, której niestety nie mogłem zaznać przez większość występu. I jeszcze jedna uwaga to długość koncertu. Przyznaję, że 75 minut na występ nie festiwalowy to jednak zbyt krótko.
Dlatego też myślę, że nie był to pierwszy i ostatni występ Kalifornijczyków z Korn, który widziałem na żywo bo też chciałbym raz jeszcze usłyszeć największe przeboje. Powtarzam usłyszeć bo w katowickim Spodku się to niestety w 100 procentach nie udało.
Serdecznie dziękuję za akredytację prasową dla Live Nation Polska.
Views: 31