Zespół Sounds Like The End of The World udało się nam zobaczyć najwięcej razy w kończącym się właśnie 2017 roku. Były to cztery niezapomniane wieczory w różnych okolicznościach przyrody. Trzeba przyznać, że Michał Baszuro i jego spółka świetnie sobie to zorganizowali. Występy z zespołami takimi jak Riverside, Antimatter oraz Coma spowodowały, że mogli się zaprezentować licznej a zarazem różnorodnej publiczności. Każdy z tych koncertów mimo, że występowali jako support zebrał sporą publikę, która chętnie po koncercie podchodziła i nabywała płyty i gadżety od zespołu. Podczas ostatniego występu przed Comą więcej osób podeszło właśnie do sklepiku Soundsów niż do równolegle prowadzonego przez osoby z łódzkiej ekipy.
Jeśli chodzi o sam koncert to był energetyczny. Widać, że utwory z drugiego albumu są już fajnie ograne, a te z debiutu też już okrzepły i brzmią teraz w wykonaniu kwartetu jeszcze lepiej niż na płycie. Szczególnie zapadł mi w pamięci “Watching Alex”, który jest jednym z moich ulubionych. I pomyśleć, że jakiś czas temu po rozstaniu z Łukaszem Pawlukiem powiedziałem po jednym z koncertów w Łódzkim Domu Kultury, że to już nie będzie ten sam zespół. Wtedy jeszcze były próby grania w piątkę. I patrząc z perspektywy czasu dobrze się stało, że Panowie występują jako kwartet. Bo od tego momentu jest coraz lepiej. Zresztą myślę, że płyta “Stories” pojawi się w niejednym podsumowaniu roku. W moim na pewno. Serdecznie zapraszam na galerię, co prawda było ciemno ale myślę, że kilka zdjęć może się podobać.
Views: 352