To był wieczór pełen wzruszeń, wspomnień i muzycznych uniesień. Zawsze gdy zespół RPWL pojawia się w naszym kraju to staram się być choć na jednym koncercie na trasie. Niestety ostatnim razem to się nie udało (nawet nie pamiętam z jakich powodów ale pewnie musiałem być gdzie indziej). Dlatego też starałem się zrobić wszystko, żeby spotkać się z Kalle Wallnerem i spółką. Od 2022 roku i występu w Lesznie nastąpiły małe zmiany w zespole. Pojawił się nowy klawiszowiec Butsch Keys a także dołączyły do składu koncertowego dwa kobiece głosy wspomagające. Carmen Tannich Wallner oraz Caroline von Brünken już od jakiegoś czasu uzupełniają muzykę RPWL swoimi znakomitymi chórkami. Nowe aranżacje dostały drugie życie dzięki temu. Łzy pojawiły się niejednokrotnie szczególnie przy takich kompozycjach jak “Unchain The Earth” czy “Hole in the Sky, Pt.1: Fly”. Najnowsze utwory również brzmią znakomicie. Do tego rewelacyjna akustyka w Wiatraku zrobiła swoje. Wszystko było na wskroś selektywne. I jedynie to do czego mogę się przyczepić to światła z tyłu bo też Marc Turiaux czy wspomniane wcześniej wokalistki byli w prawie całkowitej ciemności. No dobra i do Panów ochroniarzy ale to pozwoliłem sobie zgłosić organizatorowi. To co kocham w tych wieczorach to jest możliwość spotkania z artystami po występie bo oni zawsze, bez wyjątku, wychodzą aby choć chwilę pobyć z fanami. Ja wspominam niezapomniany wieczór w Piekarach, dokładnie 10 lat temu, gdy po koncercie siedzieliśmy w mieszkaniu naszego serdecznego kolegi Marka z dużą częścią członków zespołu i rozmawialiśmy z Kalle m.in. o Poznaniu. A obok mnie siedziała pewna piękna dziewczyna, która dziś (już od prawie 8 lat) jest moją żoną. Dlatego muzyka zespołu RPWL jest dla mnie taka ważna. A teraz już zapraszam na obszerną (sam się dziwię, bo na początku psioczyłem na te zdjęcia a później było mi ciężko niektóre wyrzucić) galerię z ostatniego tygodnia z koncertu kwartetu z Freising.
Views: 42